Po siedmioletniej przerwie Reni Jusis powróciła z nową płytą. Nie lubi pytań o to, co ją w tym czasie ominęło, bo nie czuje, by coś poświęcała. Zaczęła nagrywać, gdy presja odpuściła. Nazywa ten proces entuzjastycznym, choć przyznaje, że sama nie jest łatwa we współpracy. Przy okazji rozmawiamy też o techno w Mielnie, o włóczeniu się po klubach, o wegańskich food truckach, ekologicznych festiwalach i poszerzaniu świadomości „Pamiętam, jak pierwszy raz występowałam na festiwalu w Opolu i Andrzej Krzywy z De Mono zapytał mnie: „jak ty się uchowałaś w tym Mielnie?”” / fot. Zosia Zija & Jacek Pióro/ Sony Music Kaśka Paluch: Jesteś z Mielna, a nadmorskie miejscowości w letnim okresie dyktują trendy muzyczne i to właśnie tam ważą się losy hitów lata. Jaka muzyka dominowała na mieście, kiedy tam dorastałaś? Reni Jusis: Chyba techno. Ale techno czy „techno”? Reni Jusis: Wyobraź sobie, kto w tamtych czasach latem był bywalcem Mielna. Młodzież, często w samochodach, które mają podwozie podświetlone na ultrafioletowo… W Mielnie można często posłuchać muzyki z otwartych okien pędzących samochodów lub tych stojących w korkach. Albo wieczorem w dyskotekach, i to nie są jakieś wielce wyszukane propozycje. Pamiętam, jak pierwszy raz występowałam na festiwalu w Opolu i Andrzej Krzywy z De Mono zapytał mnie: „jak ty się uchowałaś w tym Mielnie?” (śmiech). Więc on chyba też miał takie wrażenie, że tam dominuje bardzo popularna muzyka. I może to lepiej, że techno, a nie disco polo. Natomiast dziś słychać tam dużo tanecznej muzyki, oldschoolowej, to nadal jest bardzo inspirujące. Na mnie jednak większy wpływ musiała mieć muzyka klasyczna, z którą miałam do czynienia w szkole muzycznej w Koszalinie, i MTV, które było moim oknem na świat. Techno, muzyka klasyczna i MTV. Niezły miks. Reni Jusis: W MTV królował głównie hip-hop i rock. Ten hip-hop mnie wtedy ujmował, fascynował. Moje szkolne lata upłynęły w rytmie oldschoolowego hip-hopu miksowanego z jazzem, bo to były lata 90. Później jeszcze udało mi się odwiedzić Michała Urbaniaka w Nowym Jorku, mieszkałam u niego przez miesiąc i praktycznie wszystkie pieniądze wydałam na płyty, głównie acidjazzowe. Duży wpływ na muzyczne ukształtowanie młodego człowieka ma też to, czego słucha się w jego domu. „ Odkryłam, że gitarowa muzyka barokowa bardzo szybko usypia dzieci. Muzycznie nie było mi potrzeba nic więcej.” / fot. Zosia Zija & Jacek Pióro/ Sony Music Reni Jusis: Rzeczywiście, moje dzieci słuchają tego, co ja, czyli np. Tame Impala, śpiewają tematy z Kraftwerk. Natomiast przez pierwsze cztery lata, kiedy się dzieci pojawiły, słuchałam przede wszystkim muzyki klasycznej. Potrzebowałam odcięcia się od natłoku muzyki, bo poczułam się zmęczona. Wtedy odkryłam, że gitarowa muzyka barokowa bardzo szybko usypia dzieci. Muzycznie nie było mi potrzeba nic więcej. Mam takie poczucie, że dzieciaki też mają prawo same decydować o tym, co im się podoba w muzyce. Niekoniecznie musi być to coś, co podoba się nam. Mówię o tym, co usłyszą gdzieś w przelocie, w sklepie. Przypuszczam, że one nas niedługo zaskoczą i przyniosą płytę, która nas zupełnie nie będzie interesowała, ale będzie ciekawa w ich środowisku. Faktycznie bardzo często jednak to, czego dziś słuchamy, jest zasługą naszego starszego rodzeństwa czy kuzynostwa albo rodziców. Ja Republikę poznałam dzięki moim dwóm starszym kuzynom. Mam przyjaciół, których rodzice mieli ogromne kolekcje jazzowych winyli, i ci ludzie operują tymi wszystkimi tytułami zupełnie naturalnie. Mój starszy brat konfiskował mi przyniesione z podstawówki kasety, które uważał za obciachowe, i wymieniał na lepszą muzykę. (Śmiech) Byłabyś do tego zdolna? Reni Jusis: Nie, każdy musi swoją drogę sam przejść. I od wielu rzeczy nie da się uciec. Ja w szkole muzycznej słuchałam wielkich dzieł najsłynniejszych kompozytorów, ale w domu i tak grałam utwory, które słyszałam na Liście Przebojów „Trójki”. Jestem absolutnie za wolnością, wolnym wyborem. Czy w najnowszych wywiadach najpopularniejszym pytaniem jest: co robiłaś, jak cię nie było przez te siedem lat? Reni Jusis: Chyba tak, co jest zrozumiałe, chociaż to pytanie jest retoryczne, bo przecież wszyscy wiedzą, co robiłam przez ten czas – siedziałam w domu z dzieciakami, zaczynałam nowe życie. Kolejna rzecz, która wszystkich nurtuje, to czy przez ten czas tęskniłam za muzyką. Osoby, które mają dzieci, wierzą, że taki czas może minąć jak z bicza strzelił. Dla innych to jest szmat czasu i trudnym wydaje się zapomnieć o swojej pasji. Bardzo nie lubię stwierdzenia, że „coś mnie ominęło”, bo ono zakłada, że coś poświęciłam. Pamiętam wywiad z Vanessą Paradis we Francji, w jakimś popularnym wieczornym talk-show. Dziennikarz zapytał ją, czy nie żałuje, że odkąd zdecydowała się na macierzyństwo, ominęło ją parę ról. I ona wtedy wyszła ze studia. Myślę, że nie da się wytłumaczyć tego, co czuje matka, która ma frajdę z wychowania dzieciaków czy chociażby edukacji domowej. To trzeba przeżyć. Ten czas minął mi bardzo szybko, ale ponieważ przed urlopem macierzyńskim żyłam zawodowo dosyć intensywnie, to też miałam potrzebę regeneracji sił i poczucie, że nie można być całe życie kreatywnym i ścigać się cały czas ze sobą. Źródło: YouTube / ReniJusisVEVO Ludzie coraz częściej dochodzą do takich wniosków, tzw. gap year jest dość popularnym zjawiskiem. Reni Jusis: Słyszałam kilka takich historii, że np. nauczyciele w Niemczech i Francji przez cztery lata pracują, a później mają roczny płatny urlop, podczas którego muszą zrobić kurs z przedmiotu, którego nie wykładają. Jest to czas na ich samorozwój, samodoskonalenie, regenerację przed kolejnymi czterema latami pracy. Albo o grupie biznesmenów, którzy raz na jakiś czas na znak tego, że zmieniają swoje życie, przekładają zegarek z jednej ręki na drugą. Z przyzwyczajenia patrzą na nadgarstek, na którym zegarka już nie ma. W tym czasie bez czasu zostają np. rybakami, stolarzami… Więc podświadomie ja też czułam, że chcę zrobić coś zupełnie innego. Ale nie kalkulowałam tego, nie nastawiałam się na konkretny termin. Największą presję wydawców czy publiczności czułam przez pierwsze dwa, trzy lata. Później odpuścili i ja odpuściłam, poczułam się wolna. Dlatego nową płytę mogłam nagrać w poczuciu, że mogę wszystko, nikt o tym nie wie, nikt na to nie czeka, więc mam totalną wolność artystyczną. Poczucie czasu jest, co zupełnie zrozumiałe, subiektywne i zależy od punktu widzenia. Ale to, co jest obiektywne, to rozwój muzyki. Taneczna elektronika jest chyba najbardziej dynamicznie zmieniającym się gatunkiem, przez te siedem lat powstało wiele nowych stylistyk. Śledziłaś to na bieżąco czy przystępując do płyty, nadrabiałaś szybko zaległości? Reni Jusis: Choć trochę się odsunęłam od śledzenia muzyki na bieżąco, to nie zniknęłam totalnie, nie żyłam na bezludnej wyspie. Mój mąż też w tym czasie wydał płytę, więc chcąc nie chcąc, obserwowałam to, co się dzieje na rynku. Mąż też ciągle pokazuje mi nowe rzeczy, choć mamy trochę inne gusta muzyczne. Moi przyjaciele też dokonują selekcji. Ale nie sposób dziś schować się przed nową muzyką. Mniej aktywnie więc, ale cały czas obserwowałam te zmiany. Powiedziałaś kiedyś, że zdajesz sobie sprawę z tego, że w pewnym sensie zaczynasz od nowa. Pozwalałaś na to, by producenci, z którymi nawiązałaś w studio współpracę, pełnili też rolę edukatorów, bo byli bardziej na bieżąco, bliżej sceny? Reni Jusis: Mam raczej dominujący charakter i nie jestem łatwa we współpracy. Staram się natomiast zawsze traktować współpracowników partnersko, szybko jednak artykułuję granice. Uważam, że kompetencje należy ustalić z góry, na początku. Bo tam, gdzie jest za dużo osób, zdań i opinii, często pojawiają się konflikty. Z doświadczenia wiem, że zarządzanie w zespole to jest wielka sztuka. Pierwszą rzeczą, jaką ustaliłam z chłopakami, było to, że ja będę mieć decydujące zdanie. Inaczej można się na każdy temat poróżnić. Może jest to despotyczne zachowanie, ale powoduje, że współpraca jest od początku jasno określona, każdy wie, za co odpowiada, i można zacząć entuzjastycznie pracować. Mówisz często, że praca nad płytą to nie jest praca w korporacji i nie narzucasz sobie terminów. Ale chyba nie każesz na swój następny album czekać kolejnych siedem lat? „Choć trochę się odsunęłam od śledzenia muzyki na bieżąco, to nie zniknęłam totalnie, nie żyłam na bezludnej wyspie.” / fot. Zosia Zija & Jacek Pióro/ Sony Music Reni Jusis: Ten rytm pracy był dla nas tak satysfakcjonujący, że kiedy zdecydowałam o wydaniu płyty, to zobaczyłam przerażenie w oczach mojego producenta Stendka. (Śmiech) Bo ten czas się już nie powtórzy, był bardzo płodny, entuzjastyczny. I chcielibyśmy do tego wrócić – do codziennego spotykania się i kreowania nowych rzeczy. Teraz przed nami czas koncertowy, wakacyjny, jesienią mam nadzieję pojedziemy w trasę klubową. A później, mam taki plan, zaczniemy znów pracować. Mam kolejne tematy, co do których chciałabym się wypowiedzieć. W przypadku tej płyty było tak, że w poprzednie wakacje pisałam eseje, szkice, które miały pomóc mi później to wszystko rozwijać. I może cały ten cykl powtórzymy. Ale nie nastawiam się na konkretny termin. Po prostu będziemy dłubać, aż będziemy gotowi. Muzyka klubowa najlepiej czuje się oczywiście w klubach, chociaż teraz ponoć coraz mniej młodych ludzi do nich chodzi, bo według najnowszych statystyk woli się bawić na Instagramie. A z ciebie jest taki „klubowy zwierz”? Reni Jusis: Zawsze najlepiej słuchało mi się elektronicznej czy klubowej muzyki w klubie i na koncercie. Po pierwsze dlatego, że można słuchać jej głośno. W klubie natychmiast wpadasz w trans, to jest najlepsze miejsce. Wiadomo, że teraz, jak mam dzieci, nie włóczę się po klubach tyle, co przed ich narodzeniem. Ale nie wolno zapominać też o innej rzeczy, że ludzie oprócz klubów często spotykają się na domówkach. Tam też są osoby odpowiedzialne za muzykę, zresztą wszyscy przychodzą z telefonami wypchanymi nowymi dźwiękami, którymi się wzajemnie dzielą. To też jest bardzo ciekawe miejsce na wymianę inspiracji. Poza tym przed wyjściem do klubu można ciekawie spędzić czas na biforze. Do klubów idzie się po północy, a najlepiej o pierwszej czy drugiej, bo wtedy robi się tam tłoczno. A do tej północy trzeba coś robić. (Śmiech) Przejdź na następną stronę i dowiedz się, po jakich klubach włóczy się Reni Jusis, czy ubiera się etycznie i po co czyta etykietki „Myślę, że imprezowanie z biegiem czasu się przejada. Gdybym dziś prowadziła ten tryb życia co kiedyś, to byłabym już zombie, niedospanym osobnikiem.” / fot. Zosia Zija & Jacek Pióro/ Sony Music Jednak mimo wszystko domówka nie jest w stanie zastąpić imprezy w klubie, myślę, że także dlatego, że na domówce są znajomi albo znajomi znajomych. W klubie można bawić się i poczuć jedność z obcymi ludźmi. Nie znamy się, ale wszyscy tańczymy do tej samej muzyki, wszyscy przeżywamy ją tak samo. Didżeje mówią o „magicznych momentach”, kiedy w kulminacyjnych chwilach publiczność entuzjastycznie krzyczy. Reni Jusis: Ja takich momentów doświadczyłam przede wszystkim w klubach w Londynie, w Berlinie, gdzie widziałam jeszcze niepełnosprawnych ludzi tańczących na wózkach. Tam ta atmosfera mnie bardziej uwiodła niż w polskich klubach. To są też miejsca, do których idzie się z nastawieniem, by przeżywać tę muzykę. W Polsce takie momenty pamiętam głównie z wielkich koncertów. „Włóczenie się po klubach” stoi zazwyczaj w opozycji do stylu życia, który starasz się propagować – zdrowego, bardziej świadomego. Da się te dwie rzeczy pogodzić? Czy miałaś moment, w którym potrzebowałaś przestawienia się na inny tryb? Reni Jusis: Myślę, że imprezowanie z biegiem czasu się przejada. Gdybym dziś prowadziła ten tryb życia co kiedyś, to byłabym już zombie, niedospanym osobnikiem. Pojawia się poczucie, że życie jest gdzieś indziej. Natomiast dzieje się tak wiele rzeczy dookoła, koncertów, festiwali, że trzeba się nieźle logistycznie nagimnastykować, żeby to jeszcze pogodzić z życiem rodzinnym, zajmowaniem się dziećmi. Jednak cały czas podejmujemy te próby, bo to jest dla nas szalenie atrakcyjne. Jak czasem widzimy headlinerów na festiwalach, to od razu kombinujemy, jak tam pojechać. (Śmiech) Jest takie poczucie, że chciałoby się to w jakiś sposób połączyć i pogodzić, szczególnie teraz, w wakacje, kiedy można żyć od festiwalu do festiwalu. Ale to jest urocze, bo dzieciaki widzą, że to jest nasza pasja, że mamy więcej energii w sobie, jesteśmy spełnieni, szczęśliwi, mówimy o tym. Myślę, że jak trochę podrosną, to będą z nami jeździć na festiwale. Bo to jest coś, z czego my tak szybko nie wyrośniemy. Myślę, że jeszcze jakieś pięć lat temu wszelkie postulaty dotyczące proekologicznego stylu życia przyjmowane były, mówiąc delikatnie, z ambiwalencją. Z mojej perspektywy to podejście bardzo szybko się zmieniło in plus. A jak to wygląda z twojej? Reni Jusis: Społeczeństwo stało się bardziej świadome, wymagające. Mam wrażenie, że chce podnieść jakość swojego życia. Nie jest już zainteresowane tylko tym, co najtańsze, chwilowe. Ludzie zaczęli czytać etykiety, interesować się tym, za co płacą. Wymagają więcej od produktów. Dowodzą tego sukcesy wszystkich targów śniadaniowych i podobnych imprez czy miejsc, w których prezentują się manufaktury, produkty regionalne i gdzie można poznać osobiście ich twórców, uścisnąć im dłoń, porozmawiać, spojrzeć w oczy. To jest powód do tworzenia mniejszych społeczności, bliższych relacji. To stało się istotniejsze. Wiadomo, że to, co nowe, budzi początkowo strach, nerwowość. I tak było w tym przypadku. Ale ja widzę sens tej pracy, która była pracą u podstaw. To dzięki konsumentom i ich wymaganiom dziś w każdym sklepie znajdziesz jajka „zerówki”. Siedem lat temu nie były do dostania w centrum Warszawy. Teraz produkty z małych wytwórni są w ogromnych sieciach handlowych. Wiele osób wróciło do zakupów na targach, w małych sklepach. Ludzie zaczęli myśleć perspektywicznie. Na przykład kiedy budują dom, to wybierają rozwiązania, które są nie tylko ekonomiczne, ale też ekologiczne, co często idzie w parze. Ludzie chcą też dbać o zdrowie, a dziś trzeba w to włożyć więcej pracy. To znaczy? Reni Jusis: Wiele dzieciaków rodzi się z alergiami pokarmowymi, skórnymi, różnymi przewlekłymi chorobami. To nas wszystkich zmusza, żeby wziąć odpowiedzialność za losy młodych pokoleń. Mam wrażenie, że przez tych kilka lat zmienił się nasz stosunek do jedzenia. Wczoraj poznałam dziennikarza, który powiedział, że nigdy nie przypuszczałby, że będzie robił sobie koktajle z jarmużu. Mężczyźni wiedzą, co to jest jarmuż, i go lubią! To jest inspirujące i budujące. Wiedzą, bo i dostęp do informacji jest lepszy. Reni Jusis: Zgadza się. Wiele lat temu, kiedy zakładałam swojego bloga ekologicznego, trzeba było szperać po forach, odkrywać jakieś wątki, informacje były naprawdę rozsiane. Teraz jak grzyby po deszczu powstają blogi kulinarne i ich piękne książkowe wydania. Trzeba się mocno starać, żeby się temu oprzeć i o to nie otrzeć. Mam wrażenie, że ta świadomość ekologiczna to bilet w jedną stronę. Kiedy człowiek nauczy się czytać etykiety, zadawać pytania, dowie się, co jest w mocno przetwarzanej żywności, to już mu nie smakuje zupka w proszku, którą przecież wszyscy zajadaliśmy się jako studenci. I później podejmujemy kolejne wybory, dosyć intuicyjnie, ale z poczuciem ochrony siebie, naszej rodziny. „Pamiętam wywiad z Vanessą Paradis we Francji, w jakimś popularnym wieczornym talk-show. Dziennikarz zapytał ją, czy nie żałuje, że odkąd zdecydowała się na macierzyństwo, ominęło ją parę ról. I ona wtedy wyszła ze studia.” / fot. Zosia Zija & Jacek Pióro/ Sony Music W pewnym sensie można powiedzieć: doczekaliśmy się. Dekadę temu prawie niemożliwe było zjedzenie czegoś wegetariańskiego na festiwalu, ja sama musiałam prosić o hot dogi bez parówek. Dziś festiwale są usiane nawet wegańskimi food truckami. Skończyło się śmiecenie plastikowymi kubeczkami, bo każdy ma swój jeden na całą imprezę. Tam też buduje się ta świadomość, i chyba najbardziej dynamicznie. Reni Jusis: Zauważyłam, że wiele dużych firm za punkt honoru stawia sobie takie praktyki. Widzę, jak sporo ludzi zaczyna oszczędzać energię, witryny sklepowe są przygaszane na noc. W dużych korporacjach przy czajnikach są napisy: jeśli gotujesz wodę, to ugotuj jej tylko tyle, ile naprawdę potrzebujesz. To są drobne gesty, które stają się rutyną i są mile widziane. Dużo jest takich pomysłów. Wykorzystywanie materiału z recyklingu do produkcji ubrań, termin mody etycznej staje się bardziej popularny. A takie miejsca jak festiwale są idealne do wprowadzania tego typu „eksperymentów”, bo tam spotykają się ludzie nastawieni pozytywnie i można to świetnie wykorzystać. Do tego dochodzą wymiany ubrań, sprzętu… Reni Jusis: Dziś nawet widziałam plakat informujący o wymianie ubrań i płyt winylowych na głównej ulicy, która będzie na ten czas zamknięta. Takie inicjatywy zawsze mnie bardzo krzepią i podziwiam wszystkie osoby, które to inicjują. Bo wierzę, że takie rzeczy robi się z potrzeby misji i serca. Rozmawiała: Kaśka PauluchKochani! 15 czerwca wystąpimy na wyjątkowym wydarzeniu Mocne Strony Kobiety. Zapraszamy do Mała Warszawa razem z Cosmopolitan PL, CIN & CIN, Maria Sadowska i Marysia Starosta 律♀️ ️ Do zobaczenia!
Warszawa, 23 czerwca 2006 – Na swojej najnowszej płycie „Magnes” Reni Jusis poświęciła jedną z piosenek Jej Perfekcyjności. Utwór nosi tytuł „Ginger Girl” i zainspirowany został spotkaniem Reni Jusis i Jej Perfekcyjności latem ubiegłego roku. – Poznaliśmy się w Międzyzdrojach na Festiwalu Gwiazd – opowiedziała w porannym programie Radia Zet Jej Perfekcyjność. – Ja byłem tam w roli dziennikarza radiowego, a Reni odpoczywała nad morzem. Dość szybko przełamaliśmy barierę zawodowych ograniczeń i poznaliśmy się bliżej. Znajomość ta zaowocowała potem bliską przyjaźnią, która trwa do dziś. Reni i Jej Perfekcyjność dość często widywane są razem z klubach (jak choćby ostatnio w Utopii), czy na wspólnych zakupach (fotoreporteży przyłapali je razem w Londynie koło butiku D&G). Wersję Jej Perfekcyjności potwierdziła sama Reni Jusis, w wywiadzie, który ukaże się w nowym numerze „Glamour”. Gwiazda muzyki klubowej powiedziała w nim, że piosenkę „Ginger Girl” dedykuje Jej Perfekcyjności, bo to „ona natchnęła mnie do jej napisania i to o niej właściwie jest ta piosenka”. Piosenka jest trzecią w kolejności na płycie Reni Jusis, co zdaniem krytyków świadczy o tym, że autorka wielką sympatią daży Jej Perfekcyjność. Swego czasu niektóre gazety brukowe sugerowały, że znajomość ta przeradza się romans, ale szybko plotki te przerwał partner Reni Jusis. Dziś wiadomo, że chodziło właśnie o wspólną pracę nad utworem „Ginger Girl”. – Musiałam spędzać wtedy sporo czasu z Jej Perfekcyjnością – powiedziała Reni Jusis. – Chciałam, żeby piosenka jak najlepiej ją oddawała. Myślę, że mi się to udało. Jej Perfekcyjność uważa za nieco przesadzone słowa „This girl is all, the world was waiting for/All guys would die for her smile”, ale jak sama powiedziała – schlebia jej takie określenie. Reni Jusis potwierdziła, że jeśli wszystko się uda, to wraz z Jej Perfekcyjnością wystapią razem podczas jednego z letnich koncertów. Podczas śpiewu Reni Jusis na scenie pojawić się ma wówczas Jej Perfekcyjność i tańczyć wraz z zespołem Reni. Na razie nie jest jednak znane miejsce ani data wspólnego występu. /Radio ZET/Reni Jusis Gig Timeline. Previous concerts. Reni Jusis Soundedit Festival 2018 - Oct 25, 2018 Oct 25 2018; Reni Jusis Hala Torwar, Warsaw - Feb 3, 2019 Feb 03 2019
Choć przez 11 lat Reni Jusis i Tomek Makowiecki sprawiali wrażenie jednego z najbardziej udanych małżeństw w polskim show biznesie, okazało się, że i ten związek nie przetrwał próby czasu. Piosenkarce i jej o 8 lat młodszemu partnerowi nie udało się pokonać poważnego kryzysu, który według Kuby Wojewódzkiego mógł mieć swoje podłoże w niekonwencjonalnym podejściu Makowieckiego do gdy Tomek znalazł ukojenie u boku nowej ukochanej, Reni zdecydowała się pójść w nieco innym kierunku. 45-latka nerwy związane z rozwodem postanowiła ukoić poprzez *taniec. W efekcie artystka wystąpi w 23. (a 10. na antenie Polsatu)* edycji Tańca z Gwiazdami. W czwartek wokalistka opublikowała zdjęcie ze swoim tanecznym partnerem. Okazuje się, że swoją formę i gibkość zaprezentuje u boku Michaela Stetsyuka:W jubileuszowej 10. edycji "Tańca z Gwiazdami" zatańczę z Michaelem Stetsyukiem, dla przyjaciół Misza. Jestem przeszczęśliwa, że tak utalentowany i cierpliwy gentelman będzie towarzyszył mi w tej przygodzie - pisze podekscytowana Reni pod ich wspólną artystki nie szczędzili komplementów pod jej najnowszą instagramową publikacją:"Świetnie razem wyglądacie! Powodzenia i bawcie się dobrze!", "Super, pasujecie do siebie!", "Trzymam kciuki!" - z Białorusi Misza swoją przygodę z tańcem zaczął w wieku 10 lat. Świetnie czuje się w tańcu towarzyskim i latynoamerykańskim. Nie ukrywa, że jest bardzo ambitny i chce zdobyć Kryształową dużo osiągnięć na swoim koncie, a teraz zamierzam wygrać "Taniec z Gwiazdami" - da się nie zauważyć, że Misza jest też bardzo atrakcyjnym mężczyzną. Będziecie im kibicować?Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze bank będą chcieli " na nowo wyzwolić " w niej kobietę... biedną po rozwodzie... Jak Rusinowa... żenada:DPolsat liczy na romans i wzrost oglądalnościMoże coś o Nie każdy ogląda Rolnika itdNajnowsze komentarze (85)Przystojniak a i ona kwitnieNie widzę jej w tańcu nadrobić zaległości i uzupełnić konto, ale niech sie skupi na tańcu, bo jej poglady dotyczące odstąpienia od obowiązkowych szczepień dzieci tylko narobily wygra Kurdej lub jej mąż > w przypadku Reni to będzie romans, który będzie się rozkręcał - szybko nie odpadnąPowinna. zmienic fryzjera - fryzura kt ma ja szpeci A poza tym jest b mila i sympatyczna i wzbudza pozytywne. emocjePolsat lubi promować i użalac się nad ofiarami może będzie moczenie kijanom dali jej faceta w jej typie liczo na röchankoonom dali jej faceta w jej typie liczo na röchankooNa festiwalu w Sopocie była dobrze ubrana ale tak fałszowała że uszy upadła tak nisko żeby w tym występować?Tzg tez będzie jej lekarstwem na rozstanie Niech się jej wiedzie jak tadli po tzg
705 views, 15 likes, 0 loves, 2 comments, 4 shares, Facebook Watch Videos from ONE BROTHER: Reni Jusis wróciła! Macie jakieś wesołe wspomnienia z jej
Artystka mocno eksperymentuje z własnym wizerunkiem i twórczością Reni Jusis, a właściwie Renata Makowiecka-Jusis stała się sławna już na początku lat 90. Jej piosenki „Kiedyś Cię znajdę” czy „Zakręcona” nuciły wszystkie pokolenia Polaków, powodując że przez długie miesiące nie schodziły z list przebojów. Od tamtej pory minęło już 25 lat! Pomimo że wizerunek wokalistki wielokrotnie ulegał zmianie, jedno było niezmienne, muzyka płynąca prosto z jej serca. Reni Jusis właśnie skończyła 48. lat. Co dziś u niej słychać? Zobacz, jak zmieniała się piosenkarka na przestrzeni ponad dwóch dekad. Jak Karolina Szostak reaguje na swoje zdjęcia sprzed lat? Gwiazda przeszła dużą metamorfozę Reni Jusis – początki kariery, związki z Yaro i Janem Wieczorkowskim Urodzona 48. lat temu w Koninie Reni Jusis stawiała pierwsze zawodowe kroki w roku 1993. To wtedy występowała na scenie koszalińskiego Bałtyckiego Teatru Dramatycznego musicalu Fatamorgana. Angaż do przedstawienia okazał się dla piosenkarki o tyle ważny, że to właśnie tam zainteresowała swoim talentem i urodą producenta Jarosława Płocicę. Muzyk, którego większość publiczności kojarzy pod pseudonimem Yaro, zaproponował dwudziestolatce dołączenie do jego projektów artystycznych. Para zaczęła nagrywać wspólnie utwory (Reni Jusis robiła do nich chórki), koncertowała, w 1997 roku wydała płytę Yazzda z piosenką Rowery Dwa, ale też… zaczęła ze sobą być. Rok po wydaniu albumu Yaro na rynku ukazała się płyta i przebój o tym samym tytule Zakręcona, z którym wszyscy do dziś kojarzą Reni Jusis. Wokalistka stawiała w tamtym czasie na modne, wyrazista stroje, a na głowie miała fryzurę przypominającą rogi. Dokładnie taką samą, która 20 lat później zaczęła kojarzyć się z inną wokalistką – Sarsą. Niestety ogromne sukcesy Reni – wokalistka otrzymała kilka Fryderyków – sprawiły, że rozpadł się jej związek z Yaro. Para przestała też ze sobą współpracować. W kolejnych latach piosenkarka wydała krążki, na których zaskakiwała mieszanką popu, elektroniki i reggae. W między czasie zakochała się w aktorze Janie Wieczorkowskim, ale i ta miłość nie przetrwała długo, czego gwiazdor mocno żałował. „Reni była dla mnie ważną osobą. Rozchodziliśmy się i wracaliśmy do siebie. Istne szaleństwo. Kiedyś popełniłem błąd i straciłem ten związek. Potem żałowałem”, opowiadał wiele lat temu w VIVIE! Następnym dużym hitem artystki okazał się Magnes, który trafił do radiostacji w 2006 roku. Kilka miesięcy później gwiazda rozstała się z kolejnym partnerem Maciejem Zielińskim, dyrektorem ds. promocji Radia Eska. Wydarzenie to otworzyło jednak Reni na kolejny związek i zapoczątkowało szczęśliwy i stabilny czas w jej życiu prywatny. CZYTAJ TEŻ: Anita Sokołowska i Reni Jusis pokazały na Instagramie swoje bardzo stare zdjęcia! W słusznym celu ;) Dzieci, ślub i rozwód Tomaszem Makowieckim Był rok 2007, gdy Reni Jusis zaczęła planować wspólne życie z o 9 lat młodszym Tomaszem Makowieckim. Zakochani pobrali się rok później w podwarszawskim Konstancinie-Jeziornie. Artystów łączyło zainteresowanie do muzyki, instrumentów i ekologii. Wkrótce na świecie pojawiły się dzieci małżonków. Dziś urodzony w styczniu 2010 roku Teofil ma 11 lat, a Gaja – która przyszła na świat w lutym 2012 roku – dziewięć. Reni Jusis rzadko mówiła o życiu małżeńskim w mediach, ale w jednym z programów TVN zdradziła, co sądzi o różnicy wieku, jaka dzieli ją i ówczesnego męża. „Tomek jest ode mnie młodszy, ale nikt się nas tym nie zastanawia, jak przychodzi ten impuls. Ale np. sprzeczamy się bardzo muzycznie i wtedy lubię dyrygować, chociaż staram się jak najrzadziej. Poza tym ja jestem niedojrzała, a on nad wyraz dojrzały i spotykamy się gdzieś pośrodku”, opowiadała ulubienica publiczności w 2016 roku Kubie Wojewódzkiemu. Niestety mimo ponad 11 lat spędzonych wspólnie związek Tomka Makowieckiego i Reni Jusis nie przetrwał. Według mediów para rozstawała się stopniowo, aż w końcu przypieczętowano to rozwodem, do którego doszło w roku 2019. Koniec poprzedniej dekady był więc dla piosenkarki trudny, ale pocieszenie miał dać jej taniec. Niestety Reni Jusis i Michaił „Misha” Steciuk odpadli już w pierwszym odcinku Tańca z gwiazdami. „Nie wierzymy w to, co się wydarzyło. Nie zgadzamy się z tym. Uważamy, że jest to totalnie niesprawiedliwe”, zwierzała się mediom i fanom. CZYTAJ TAKŻE: Przypominamy największe miłości, skandale i konflikty Tańca z gwiazdami Najnowsze muzyczne wcielenie Reni Jusis - album po francusku Dziś Reni Jusis skupia się na kolejnych muzycznych projektach. Niedawno na rynku pojawiła się płyta z jej interpretacjami francuskich piosenek. Skąd pomysł na taki album? „Zamiłowanie do muzyki francuskiej i w ogóle: kultury francuskiej, towarzyszy mi od dzieciństwa, gdyż moja mama jest frankofilką. Do tego stopnia zaszczepiła miłość do kultury francuskiej we mnie i w mojej siostrze, że moja siostra wyjechała do Francji i jest tam od 15 lat. […] Tuż po maturze moja mama zabrała mnie do Paryża. W taką podróż autokarem”, mówiła niedawno Reni w podcaście DGPtalk: Po stronie kultury. „Teraz kiedy podczas pandemii miałam więcej czasu, wreszcie miałam chwilę, żeby powrócić do lekcji języka francuskiego. Po drugie, żeby wybrać moje ukochane francuskie piosenki i zinterpretować je na nowo”, dodała. Wokalistka miała już szansę zaprezentować nowy materiał publiczności. Jedną z okazji był występ podczas Top of the Top Sopot Festival. 29 marca 2022 roku Reni Jusis skończyła 48 lat. W dniu swoich urodzin artystka zagrała koncert w Gdańsku podczas gali plebiscytu Pomorskie Sztormy. W naszej galerii zobaczysz, jak zmieniała się wokalistka na przestrzeni lat. CZYTAJ TAKŻE: Utwory Jerzego Połomskiego do dziś nuci cała Polska. Jakie tajemnice skrywa życie artysty? 1/6 Copyright @Jerzy Michalski / RSW / Forum 1/6 Na początku muzycznej kariery Reni Jusis stawiała na fryzurę, którą wielu porównałoby do rogów 2/6 Copyright @PIOTR FOTEK/REPORTER 2/6 W 2004 roku wokalistka zaczęła pokazywać się w rozpuszczonych włosach 3/6 Copyright @ADAM NOCON/East News 3/6 W 2008 roku gwiazda wyszła za Tomasza Makowieckiego. Para przeżyła wspólnie 11 lat 4/6 Copyright @BLAWICKI PIOTR 4/6 Rok 2012 - kolejny wizerunkowy eksperyment Reni Jusis 5/6 Copyright @ADAM JANKOWSKI/REPORTER 5/6 W programie "Taniec z gwiazdami" piosenkarka zaprezentowała się w blondzie. Niestety, po pierwszym odcinku musiała pożegnać się z tanecznym show. W związku z taką decyzją widzów nie kryła rozczarowania 6/6 Copyright @Karol Makurat/REPORTER 6/6 Aktualnie 48-latka promuje płytę „Je Suis Reni”. Życzymy jej spełnienia marzeń i samych sukcesów @ Discover Era Renifera by Reni Jusis released in 1999. Find album reviews, track lists, credits, awards and more at AllMusic. Reni Jusis w poruszający sposób pożegnała swojego ukochanego tatę. Wokalistka przekazała smutną wiadomość, publikując w mediach społecznościowych wzruszające zdjęcie z rodzinnej kolekcji. Reni Jusis i jej bliscy przeżywają teraz trudny czas żałoby. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia odszedł ukochany ojciec wokalistki. Czesław Jusis zmarł w wieku 80 lat. Autorka hitów "Kiedyś cię znajdę" oraz "Zakręcona" na Instagramie przekazała smutną informację o śmierci taty. W ramach pożegnania opublikowała wyjątkowe zdjęcie z rodzinnej kolekcji. Internauci składają wyrazy współczucia artystce oraz jej także: Reni Jusis i Tomasz Makowiecki są już po rozwodzie. Dlaczego się rozstali?Reni Jusis poinformowała o śmierci tatyReni Jusis w wyjątkowy, poruszający sposób pożegnała swojego tatę. Piosenkarka pokazała zdjęcie Czesława Jusis, który trzyma na kolanach małą dziewczynkę z kręconymi blond włosami. Mężczyzna uśmiecha się szeroko. Przytulającą go dziewczynką jest najpewniej córka wokalistki, Gaja. Artystka do tej pory rzadko dzieliła się prywatnymi zdjęciami członków Żegnaj Tato. Czesław Jusis 1940-2020 - opisała fotografię Jusis nie zdradziła przyczyn śmierci taty. Artystka w tych trudnych chwilach może liczyć na wsparcie fanów, którzy zamieścili kondolencje w komentarzach. Ciepłe słowa przekazali także znajomi z Boże, Słońce wielkie kondolencje. Całym sercem mentalnie wsparciem - napisał Rafał Moje kondolencje, to będą smutne święta, dużo siły Bardzo mi przykro, moje kondolencje.