Provided to YouTube by Universal Music GroupDon't Leave Me Here · Taj Mahal · Keb' Mo'TajMo℗ 2017 Concord Records, Distributed by Concord.Released on: 2017-0
Dodał/a: Sylwia Sekret Dodał/a: Alicja Dodał/a: gwynbleidd Dodał/a: malwin Dodał/a: Mph Dodał/a: malwin Dodał/a: Karolina Dodał/a: malwin Dodał/a: Sylwia Sekret Dodał/a: Sylwia Sekret Dodał/a: Justyna Dodał/a: malwin Dodał/a: Sylwia Sekret Dodał/a: lady_of_theflowers Dodał/a: Sylwia Sekret Dodał/a: ścichapęk Dodał/a: żaróweczka Dodał/a: malwin Dodał/a: malwin Dodał/a: Justyna Dodał/a: Karolina Dodał/a: malwin Dodał/a: Justyna Dodał/a: malwin Dodał/a: Roksanna Dodał/a: volpe Dodał/a: Natalia Czołgosz Dodał/a: Julia Dodał/a: Julia Dodał/a: Justyna
Hey everyone ! I just wanted to say that I posted a new update for the game that contains a new ending + some corrections ! Have fun ! ^w^

Formularz kontaktowy Prosimy dzwonić wyłącznie w dni robocze w godzinach 10-17. A jeżeli to możliwe, wyślij mejla - czasem się zdarza, że nie możemy odebrać telefonu czy rozmowy TadzimirBtel. +48 61 677 29 09 (zazwyczaj do g. 15)tel. +48 793 879 130 Kwoty opłat za poszczególne rodzaje przesyłek krajowych znajdziesz w zakładce Dostawa i płatność (zobacz na górze opisu aukcji - pod zdjęciem). Terminy nadawania przesyłek zamieszczone są na stronie informacyjnej opcje wysyłki/odbioru: przesyłka kurierska Pocztex (wysyłka w każdy dzień roboczy - nie dotyczy Kurier48) Poczta Polska paczkomaty InPost odbiór własny z magazynu firmy: Poznań, Kopanina 28/32d, w dni robocze w godz. 10-14 O koszt wysyłki zagranicznej proszę pytać mejlem. Przyjmujemy płatność: za pobraniem przelewem na nasze konto: nr 17 2130 0004 2001 0665 6243 0004 gotówką przy odbiorze własnym poprzez system PayU Jacek Podsiadło Trzy domy. O progu dorosłości, lustrze samego siebie, i o tym, że nie wyważa się otwartych drzwiCzarna Owca Warszawa 2009 okładka twarda 88 stron książka jest nowa Opis: Trzy siostry zakładają kapelę, która się potem rozpada. Wtedy one robią się duże i mieszkają we własnych domach, ale wtedy przychodzi złodziej i opowiada psu dowcipy, więc pies skacze do rzeki. Potem wszyscy chcą złapać tego złodzieja, ale on się ukrywa dzięki temu, że ma wąsy. No i potem spotyka się z nim w cztery oczy jedna z tych sióstr i okazuje się, że oboje znają się ze szkoły, więc umawiają się na kawę, ale jeszcze przed tą kawą ludzie w okolicy znajdują przed swoimi drzwiami podrzucane im tajemniczo telewizory, komputery i drewnianych Murzynów, więc wszyscy robią się bardzo szczęśliwi. I tak się to z grubsza kończy, a jak ktoś czegoś nie zrozumiał, to jednak musi przeczytać całą książkę. Znana bajka zainspirowała znanego i wszechstronnego poetę Jacka Podsiadło do napisania nowoczesnej historii. Bohaterkami są żywiołowe, niezwykle pomysłowe siostry świniarskie.

Author of Wiersze zebrane, Życie zawłaszcza śmierć w Wieprzowie Ordynackim, I ja pobiegłem w tę mgłę, Kra, Wychwyt Grahama, Wiersze zebrane, A mój syn--, Czerwona kartka dla Sprężyny *NOTA BIOGRAFICZNA: Urodził się w 1964 roku w Szewnie koło Ostrowca Świętokrzyskiego, pracował w hucie, na budowach, do niedawna prowadził audycje w Polskim Radiu w Opolu, w latach osiemdziesiątych współpracował z pacyfistycznym i ekologicznym ruchem "Wolność i Pokój", od 1991 związany z "bruLionem", laureat wielu nagród i konkursów literackich, m. in. nagrody im. Georga Trakla (1994) i Nagrody Kościelskich (1998).Podsiadło rejestruje i lirycznie przetwarza treści codziennego doświadczenia, afirmuje prywatność i autentyzm, głosi sceptycyzm i dystans w stosunku do instytucji i rytuałów życia publicznego. Jego wiersze układają się w poetycki dziennik (często "nocnik") życia upływającego w warunkach z pozoru całkowicie niepoetyckich. Twórca rozwija wątki egzystencjalne, drąży sytuacje i nastroje towarzyszące raczej zwykłości niż ekstrawagancji lub egzotyce. Miłość, Droga (pisane zawsze dużą literą), miejsce, wspomnienie dzieciństwa i młodości stanowią dla niego punkt wyjścia (ale i punkt dojścia...) do rozwinięcia wstęgi zdania, sekwencji skojarzeń i imion. Słowo krąży między konkretem danej chwili (przedmiotu, zdarzenia), a ich - pełnym rozmachu, często olśniewającym, kunsztownym - artystycznym wskazywała na powinowactwa Podsiadły z polską poezja barokową, a także z twórczością Edwarda Stachury i poetów pokolenia '68 (w szczególności z poezją Stanisława Barańczaka) oraz z poetami należącymi do szkoły nowojorskiej (Frank O'Hara i inni), jednak jego wiersze nie oddają się we władanie żadnej z tych tradycji (choć ślady każdej z nich można w nich odkryć). Są one przekazem na wskroś indywidualnym, choć jednocześnie realizują klasycystyczny ideał harmonii między artystycznym impulsem a poetycka inwencją: upostaciowane w języku bogatym tak pod względem eufonicznym, jak i składniowym, zarazem proste i skromne (bo wywiedzione z biograficznego szczegółu) oraz wyszukane (bo często są one "próbą formy", grą wyobraźni i wariacją skojarzeń na zadany sobie temat)."Pomimo wysiłków nie potrafię zrozumieć pewnych, może nawet fundamentalnych zjawisk naszej kultury. I na przykład nie rozumiem tego, że ludzie się wstydzą swojej prywatności." (Jacek Podsiadło) Kilka utworów z I tomu "Wierszy wybranych"*** prosiłem dziewczynkę - narysuj mi Drogę dom drzwi okna i dym z komina - narysowała wszystko w kreskach deszczu - ale ty jesteś w środku pod dwiema pierzynami - mówiłapodziękowałem zabrałem rysunek i odszedłem- zaczekaj jeszcze piorun - krzyknęła wyjmując czerwoną kredkę CHARLES PISZE A POTEM DRZE NA STRZĘPY LIST DO ALICE LIDELL lubię na ciebie patrzeć żywa jesteś w pląsach i na dagerotypie wyglądasz jakbyś wiedziała wszystkożelazne bukwy ich praw zabierają mi ciebie odejmują od ust i rąk zielony obłęd oplata bluszczem ściany mojego domujesteś małą dziewczynką nie wiesz nic ja wim już wszystko czyli także nic - wiele moglibyśmy sobie powiedziećnie jestem dzieckiem jestem mężczyzną który pragnie Czułości i lubi się bawić Ostatecznie udało się nam udowodnić sobie, że nie jesteśmy stworzeni do życia, lecz w życiu zakopani. Jak dzieci długo szukajace ukrytego Przyjaciela i wołające z rezygnacją : wychodź, wychodź! spostrzegliśmy poniewczasie, że żaden Bóg nie bawi się z nami w chowanego. Ale my możemy się nadal bawić odnajdując siebie. Dziewczynki, które urodzą nasze żony, na pewno będą domagać się zabawy. WSZYSTKO JEST ILUZJĄ, KAŻDY JEST ILUZJONISTĄ Na początku był ateizm. Potem Atman, Allah, Bóg, Brahman, Budda i tak dalej, aż zabrakło alfabetu. Nie ma prawdy, sensu, poznania, nie ma rzeczywistości, nie ma sztuki, sa tylko przewrotne sztuczki i słowa, słowa, słowa. I znów trzeba zacząć od początku, przewartościować alfabet i ogłosić : Aerobic jest jedyną drogą zbawienia. PLE PLE PLE PLE ( Mirkowi Drabczykowi) jestem inteligentny jestem elokwentny na wszystkie pytania mam gotową odpowiedź: nie wiem NARZUCAJĄCA SIĘ ANALOGIA kto nigdy nie spał z trzema książkami przy głowie np. Słownikiem terminów literackich Archetypami i symbolami Junga i Antologią nowej poezji brytyjskiejnie wie co znaczy spać z trzema naraz kobietami gdy każda jest inaczej lubiezna kusicielska niezdobyta *** trzymam w dłoni zapaloną zapałkęmogę spalić sądy mogę spalić kościoły mogę spalić burdele mogę spalić więzienia mogę spalić poligonykiedy płomień dochodzi do palców trzymam w nich tylko małą czrną trumienkę SID VICIOUS PISZE A POTEM DRZE NA STRZĘPY LIST DO NANCY SPUGEN Kupiłem nóż. Parę dni temu miałem strasznie dużo pieniędzy, handlarz heroiną patrzył na mnie jak na Zbawiciela, kupiłem osiem par spodni, ten nóż i ulica którą szedłem, wydawała mi się złotą znów zobaczyłem cię tańczącą nago w barze przy Times Square, zobaczyłem cię w chytrych oczkach tłustego mieszczanina patrzącego na mnie wzrokiem pogromcy zajęcy. Jakby wiedział. chciałem go zabić, chciałem wymordować wszystkich tłuściochów w tym obrzydliwym Nowym myślę o tobie nawet kiedy sram, moje wizje są coraz upiorniejsze, pewien Żyd-artysta spił mnie wczoraj ochydnym koniakiem i zawiózł do psychoanalityka, sądził, że jest czymś w rodzaju mojego Przyjaciela. Rzuciłem nożem, trzonek tafił doktora w błyszczącą, sztuczną szczękę, Żyd coś tłumaczył, ja podniosłem nóż, kopnąłem barek na kółkach i próbujesz telefonować, tracisz czas, wyrwałem przewód i wyrzuciłem telefon do lodówki. Śpię z gitarą, zastawiłem drzwi meblami, przeklinam i błogosławię chodząc od ściany do ściany. Moja najdroższa, moja słodka, nadprzyrodzona dziwko z prowincji, dlaczego jesteś taka obca, dlaczego nie w moim łóżku palisz tej nocy papierosa za papierosem? Twój mały Sid zwariował, umie już tylko jedno: w życiu byłem szczęśliwy, pierwszej nocy z tobą. To nie powinno było się kończyć. Dam ci ostatnią szansę uczynienia wszystkiego prostym i pięknym. Tu, w Nowym Jorku, stolicy świata, w Chelsea Hotel. Nr 2. Czy słyszysz tę muzykę? To strach, nasz wspólny starch. fragment felietonu ze zbioru A mój syn... Popolemizujmy"A mój syn przysłał mi kartkę z wakacji. „Tato! U nas była trąba powietrzna, ale daleko. Widzieliśmy 5 bocianów. U nas była tylko burza. Przygody: Jechałem kolejką wąskotorową. Poznałem Olka. Byłem na ścieżce pszyrodniczej z przewodnikiem. Byłem nad jeziorem i było super! Pa!” Więcej się nie zmieściło, bo pół kartki zajmuje stempel z napisem „Wigierski Park Narodowy wita w XXI wieku” Na drugiej, podzielonej na cztery zdjątka stronie, bóbr europejski sprawdza, jak smakuje w XXI wieku stara marchew czy coś. Jeziora: Samle Małe i Przetaczek z okazji XXI wieku starają się ładnie wyglądać z lotu ptaka. Jezioro Wigry dziwi się, skąd w XXI wieku tylu kajakarzy. XXI-wieczna sasanka kwitnie jak przed wiekami. Miało też być zdjątko „Na ścieżce edukacyjnej Las”, ale coś się projektantowi kartki pokićkało. A Wy nie przysłaliście mi kartki z wakacji. Ani jednej. No, ale przysyłacie listy elektroniczne. Ponieważ z kręgów zbliżonych do moich znajomych okrutnie a niesprawiedliwie oberwało mi się za cytowanie przyjaznych i pochlebnych e-maili, dziś skupię się na e-mailach polemicznych. Teoria prasowego e-maila polemicznego wyróżnia kilka jego rodzajów. Najczęściej spotykany to WASP, co jest skrótem od „W arcyważnej sprawie przecinka”. Mamy z tym gatunkiem do czynienia, kiedy autor taki jak ja pisze np. tekst w obronie życia pogiętego, a w odpowiedzi otrzymuje elaborat jakiegoś sztywniaka na temat źle postawionego przecinka. Inny rodzaj to liścik typu „Wybaczam panu”. Sam lubię go stosować, ale Krzysztof Cierniak porwał się na tę formę zbyt pochopnie, zaczynając korespondencję od: „Wybaczam Panu pomyłkę (syntezę Zenka Jaskuły ze Zdzisławem Spruchem), jako że sam nie mogę się połapać w tych wszystkich kapitanach”. Chodzi nadawcy o felieton, w którym napomknąłem o Zdzisławie Jaskule. Zmilczałem, ale po jakimś czasie nadawca zaczął poganiać: „Bez odpowiedzi? A co z błędami (m. in. rzeczowymi), które tak misternie wplotłem w liścik?” Proszę bardzo, skoro tak uparcie zawraca Pan głowę, oto rzeczowa odpowiedź. Oprócz kolarzy istnieją na świecie poeci. Nie chodziło mi o kolarza Zenona Jaskułę, ale o znanego poetę Zdzisława Jaskułę. Na kolarzach też Pan się nie zna, bo Spruchowi jest Zbigniew, nie Zdzisław. Kolejny rodzaj e-maila, pokrewny powyższemu, to „Zapłaciłem panu”. Anonimowy i rozgoryczony nadawca jednego z takich zaczął od cytatu z mojego tekstu: „»Na przykład teraz: piszę sobie felietonik, podglądam jaskółki, słucham deszczu i Patti Smith, jaram szlugi, fajnie jest«. Tyle, że ja za to płacę. Dokładnie 3,5 zł. jac”. Tym razem nie zmilczałem i odpisałem: „To nie płać. Na razie nie ma przymusu kupowania prasy. A listy podpisuj nazwiskiem. Jacek Podsiadło” W odpowiedzi dowiedziałem się m. in., że „1. oferta (propozycja zawarcia umowy na podanych warunkach) jest wiążąca (!) – oferta produktu »Tygodnik Powszechny« zawiera umowny warunek, ze będzie on takiej samej, właściwej sobie jakości, jakiej jest od lat. (...) 2. inny felietonista z »TP« – Lem – z pewnością pokusiłby się o dywagacje na temat, co by było, gdyby przymus kupowania prasy jednak istniał i wszyscy byliby zmuszeni czytać felietony na temat jaskółki oglądającej mundial w tv. (...) 4. internet ma to do siebie, ze panują w nim inne zwyczaje (netykieta) niż w np. w korespondencji tradycyjnej, a jednym z takich zwyczajów jest brak przymusu podpisywania się nazwiskiem. Zresztą zdarza się, że internauci są bardziej rozpoznawalni dzięki swoim nick»om niż nic nikomu nie mówiącym nazwiskom. Innym, charakterystycznym dla internetu zwyczajem jest zwracanie się do kogoś per »ty«, z czego Pan skwapliwie skorzystał. 5. wszystko co napisałem (..) jest żartem, albowiem Twój felieton spodobał mi się i nie żałuję wydanych 3,5 zł. Co miałem napisać? Że fajny? Nawet byś nie odpisał. jac”. Panie jac, niechże Pan się tak nie podnieca netykietą i nickami, bo się Panu komputer zawiesi. Co do pkt. 1: gdyby było tak, jak Pan mniema, prasa nie mogłaby się rozwijać, bo nie mogłaby publikować ani gorszych, ani lepszych tekstów niż te „od lat”. Co do pkt. 4: „netykieta” obowiązuje tylko ludzi nie znających etykiety. Przedstawianie się nie jest przymusem, tylko dobrym obyczajem, bo w każdym miejscu i w każdym medium człowiek ma prawo wiedzieć, z kim rozmawia. Na „ty” przeszedłem, bo ponieważ Pan się nie przedstawił, więc musiałem zgadywać Pański wiek i stopień rozwoju. Z Pańskiego „nicka” mogłem wywnioskować jedynie, że wstydzi się Pan imienia, jakie Panu rodzice nadali przy chrzcie. Co do pkt. 5: listów – także elektronicznych – nie pisze się po to, żeby ktoś odpisał, tylko żeby coś przekazać. A co do pkt. 2, polemika po Lemie nie jest chyba możliwa, dlatego z przyjemnością i zapewne w zgodzie z „netykietą” witam Pana na czarnej liście nadawców zablokowanych. Czego nie mógłbym zrobić w przypadku kartki z wakacji przysłanej pocztą tradycyjną."
Jacek Podsiadło - knihy. 1997 : Bílé propasti: 2001 : Arytmia: Žánry autora. Poezie. Štítky z knih. Podsiadło je 1 x v oblíbených.
Home Książki Cytaty Jacek Podsiadło Dodał/a: Roksanna Popularne tagi cytatów Inne cytaty z tagiem miłość - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przyznać, że się pomyliłaś! Że nie wiesz, dlaczego Kenji chce cię tak usidlić! Zakładając ci na palec pierścionek czy obrączkę, nie wymaże z twojego serca tego, co do mnie czujesz! - Nadal mnie pragniesz – stwierdził – i nadal kochasz. Nie przyznasz się do tego, ale ja to wiem. Nie bądź tchórzem Crevan! Nie bój się przy... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej - Wyjdź stąd! Ale już! Ty draniu! Nienawidzę cię! - Nie! Ty po prostu nie potrafisz mnie nie kochać! Kuso! Znów miał rację! Ale byłam wkurzona. - Wynoś się! Ale już! Spojrzał na mnie tak, że zadrżałam, potem wyszedł. - Wyjdź stąd! Ale już! Ty draniu! Nienawidzę cię! - Nie! Ty po prostu nie potrafisz mnie nie kochać! Kuso! Znów miał rację! Ale byłam wkurzo... Rozwiń Anna Crevan Sznajder - Zobacz więcej zamiast krzyczeć i błagać o pomoc, nieruchomieje, bo nagle dociera do mnie, że ten, kto te drzwi otworzył, nie przyszedł mi pomóc”. zamiast krzyczeć i błagać o pomoc, nieruchomieje, bo nagle dociera do mnie, że ten, kto te drzwi otworzył, nie przyszedł mi pomóc”. A. November - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem ludzie W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzić po czynach. Liczą się czyny, nie słowa. W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzi... Rozwiń Nicholas Sparks - Zobacz więcej Pamięć ludzka przypomina piasek pustyni - myślał Nikołaj Iwanowicz. - Liczby, daty i nazwiska drugorzędnych działaczy państwowych pozostają w niej nie dłużej niż napis zrobiony patykiem na wydmie. Piach zasypuje go bez śladu. Pamięć ludzka przypomina piasek pustyni - myślał Nikołaj Iwanowicz. - Liczby, daty i nazwiska drugorzędnych działaczy państwowych pozostają ... Rozwiń Dmitry Glukhovsky - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem pieniądze Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się ochotę. Kto ma pieniądze, może robić co zechce - kto ich nie ma, musi robić to, czego chcą inni. Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się... Rozwiń Andreas Eschbach - Zobacz więcej Bez wątpienia jednak na świecie żyje znacznie mniej mężczyzn posiadających fortunę niż pięknych kobiet, które na nich zasługują. Bez wątpienia jednak na świecie żyje znacznie mniej mężczyzn posiadających fortunę niż pięknych kobiet, które na nich zasługują. Jane Austen - Zobacz więcej Jeśli sądzicie, że trudno rozmawiać o pieniądzach, kiedy jesteście w sobie zakochani, spróbujcie porozmawiać o nich później, kiedy będziecie niepocieszeni i rozgniewani, a wasza miłość zdąży wygasnąć. Jeśli sądzicie, że trudno rozmawiać o pieniądzach, kiedy jesteście w sobie zakochani, spróbujcie porozmawiać o nich później, kiedy będziecie... Rozwiń Elizabeth Gilbert - Zobacz więcej
14th Single「Don't Leave Me」1994.2.9 Release★B'z 25th AnniversaryALL SINGLES BEST ALBUM2013.6.12 Release「B'z The Best XXV 1988-1998」「B'z The Best XXV 1999-201 W kolekcji znajdzie się tom Jacka Podsiadły Wychwyt Grahama. Tytuł, w którym pojawia się nazwa części mechanizmu zegara, wskazuje na to, że książka będzie traktować o czasie. Książka jest także o miłości — do Magdy, Lidki, dziecka, wreszcie do dziadka, który potrafił naprawić zegar. Wiersze pisane potoczną, szeroką frazą, opisujące prywatne doświadczenie i płynnie przechodzące od opisu do zdziwienia światem.
4.1K 14. The MICHAEL DONT LEAVE ME HERE Sound Board is going viral on social media and the internet. Here is the Sound Button for MICHAEL DONT LEAVE ME HERE that you can use for making hilarious memes and editing YouTube videos as well as Instagram reels, funny memes, vines, and more. Discover incredible free sound effects, meme sounds, and
Gdy dowiedziałam się, że Syriusz został Strażnikiem Tajemnicy Lily i Jamesa, przeraziłam się. Miałam ochotę spotkać się z nim, ale to nie był najlepszy pomysł. Nie mogłam od tak ładować się z buciorami w jego życie, ale… musiałam się upewnić, że wszystko z nim dobrze. Szykowałam się właśnie do Lily, dlatego miałam zamiar podpytać o wszystko przyjaciółkę. Miałam nadzieję, że pomoże mi poznać odpowiedzi. Od spotkania z Regulusem minął miesiąc, długi miesiąc. Miałam ogromny mętlik w głowie, ale to, co powiedział mężczyzna na temat tego, że muszę odnaleźć samą siebie, uderzyło na mnie jak grom z jasnego nieba i pozwoliło uświadomić, że prawdą jest to, iż od szkoły, kiedy tylko zaczęłam interesować się chłopakami, a oni mną, zawsze kogoś miałam. Zawsze, a przerwy między związkami nie trwały długo. Uzależniłam się od towarzystwa mężczyzn i po drodze zatraciłam samą siebie. Nie wiem kim tak naprawdę jestem, bo całe życie próbuje dopasować się do wzorca mojej aktualnej miłości, co powodowało, że przestałam się rozwijać. Miałam plany, miałam marzenia, ale gdzieś po drodze… poświęciłam większość część życia na to, by być z facetem. Każda moja znajomość była emocjonalna i trudna, a co jeśli wcale nie musiało tak być, bo wystarczy być po prostu sama ze sobą? To był mój cel i dziękowałam Regulusowi, że właśnie on naprowadził mnie na tą drogę. Zrozumiałam, że miłość, jaką do niego żywię, jest inna, niż reszta. Jest moim prawdziwym przyjacielem i ta wiedza uszczęśliwiała mnie, po prostu. Jeszcze wiele pracy przede mną, ale ważne są pierwsze kroki, a ja właśnie czuję, że potrafię je zrobić. Przed wizytą u Lily i Jamesa, poczułam wewnętrzną potrzebę, by odwiedzić grób Angusa i Marleny oraz ich nienarodzonego dzidziusia. Nadal, gdy myślałam o tym, co spotkało moich przyjaciół, chciało mi się wymiotować. Choć prawda jest taka, że od dłuższego czasu mam ochotę zwrócić wszystko, co tylko zjem. Przestałam nawet pić, bo po tym również czułam się jeszcze gorzej. Uważałam, że ostatnio mam tyle stresu, że to dość normalne. Deportowałam się przy wejściu na cmentarz Highgate, uważnie się rozglądając. Wiedziałam, że było to wysoce niebezpieczne, ale nie mogłam pozwolić, by przez to, grób moich przyjaciół nie posiadał chociaż jednej lampki. Potrzebowałam się wyciszyć i porozmawiać z nimi, wewnętrznie. Weszłam na cmentarz przez duży łuk i skierowałam swoje kroki w miejsce, gdzie pochowani są moi przyjaciele. Miałam nadzieję, że Lily nie będzie się zbytnio denerwować tym, że trochę się spóźnię. Doszłam na miejsce i usiadłam na małej kamiennej ławeczce, wpatrując się w napis na pomniku. Kąciki oczy piekły mnie, ale postanowiłam nie uronić żadnej łzy. Nie mogłam się poddać, bo moi przyjaciele na pewno by tego nie chcieli. Już słyszę słowa Leny, która gani mnie i każe wziąć się w garść. Zawsze potrafiła wszystkich postawić do pionu i to w niej uwielbiałam. Była niczym nasz anioł stróż i mam wrażenie, że nadal nim jest. –– Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi, tam… po drugiej stronie –– szepnęłam cicho i uśmiechnęłam się sama do siebie. –– Nie sądzę. Nie ruszaj się. –– Usłyszałam głos za sobą, a moja dłoń powędrowała w stronę różdżki. –– Powiedziałam, żebyś się nie ruszała –– warknęła kobieta, a ja lekko odwróciłam się i dostrzegłam, że celuje we mnie różdżką. –– Wszyscy mówili, że nikt się tutaj nie pojawi, a ja wiedziałam, że tak głupia czarownica jak ty, prędzej czy później rozwieje moje wątpliwości. –– Zacisnęłam mocniej szczęki, gdy zdałam sobie sprawę, że pod kapturem chowa się sama Bellatrix. –– Widzę, że bycie pieskiem na posyłki bardzo ci pasuje –– warknęłam do czarnowłosej, która po chwili zrzuciła z siebie kaptur i obrzuciła mnie nienawistnym spojrzeniem. –– Ciekawe, czy będziesz taka pyskata, jak… Crucio! –– Upadłam. Krzyknęłam, rażona bólem, a paznokcie wbijałam w mokrą ziemię. Próbowałam dosięgnąć swojej różdżki, jednak ból był tak silny i obezwładniający, nie mogłam zmusić ciała do ruchu. –– Syriusz Black. Podaj mi jego lokalizację –– warknęła, podchodząc do mnie i przerywając na chwilę zaklęcie. –– Pieprz się –– rzuciłam, próbując wstać. –– Zła odpowiedź. Crucio! –– Ponownie upadłam. Wygięłam się w łuk, krzycząc. –– Zabije cię, Meadowes. Masz moje słowo –– zasyczała. –– Kto, jak nie ty, może wiedzieć, gdzie on jest?! –– Postawiła nogę na moich plecach. Sapnęłam ciężko, czując ciężar kobiety. –– Jesteś żałosna myśląc, że to mnie przekona, bym ci powiedziała cokolwiek na temat Syriusza –– wychrypiałam i poczułam większy ciężar na swoim ciele. –– Nie ma czegoś takiego jak miłość, Meadowes –– powiedziała Lestrange i schyliła się w moją stronę. –– Jest tylko władza i potęga. Potęga Czarnego Pana. –– Ból chwilowo zelżał, a ja wiedziałam, że lepszej szansy nie będę miała. Dosięgnęłam swojej różdżki i wycelowałam w czarnowłosą. –– Drętwota! –– Protego! Przeturlałam się i resztkami sił wstałam, wyciągając różdżkę przed siebie. Wpatrywałam się w twarz kobiety, której szczerze nienawidziłam Oddychałam ciężko, a z lewego ramienia sączyła się krew. Chwilę później kobieta znów zaatakowała. Udało mi się odeprzeć atak, ale wiedziałam, że jestem słaba. Lestrange rzuciła zaklęciem, a ja w mgnieniu oka schowałam się za nagrobkiem. Szukałam wyjścia z tej sytuacji, a jedne o czym teraz myślałam, to ostrzeżenie Syriusza. Musiałam się stąd wydostać. –– Confringo! –– krzyknęłam i wycelowałam w ławkę, obok której stała czarnowłosa. Eksplozja nie była duża, ale na tyle efektywna, że Bellatrix upadła na ziemię. Zaczęłam biec w stronę wyjścia, nie zwracając uwagi na ból, który ciągle nie opuszczał mojego ciała. Dostrzegłam, że Lestrange biegnie za mną, słysząc jej stukot obcasów. Skręciłam w prawo w momencie, gdy zaklęcie świsnęło mi obok głowy, raniąc policzek. Zacisnęłam mocniej szczęki i skupiłam się maksymalnie, by jak najszybciej dostać się do wyjścia. Tam będę mogła się deportować. Zatrzymałam się raptownie i wycelowałam prosto w Bellatrix –– Expulso! –– Kobietę odepchnęło do tyłu. Runęła na nagrobki, łamiąc je, a w tym miejscu powstała chmara kurzu. To była moja szansa. Wybiegłam za cmentarz i resztkami sił deportowałam się w parku, tuż przy posiadłości Potterów. Upadłam na kolana, wykończona. Zaklęcie Cruciatusa dawało mi się we znaki. Przejechałam dłonią po policzku, uświadamiając sobie, że z niego również sączy się krew. Resztkami sił skierowałam się do domu Lily i Jamesa. Nie zdążyłam podejść do drzwi, gdy te otwarły się na oscież, a z nich wyleciała rudowłosa kobieta. –– Dorcas! –– krzyknęła, podbiegając do mnie. –– Na Merlina… Co się stało? Wiedziałam, że coś jest nie tak… Czekaliśmy, a ciebie wciąż nie było… –– Lily zarzuciła moją rękę na swoje ramię i pomogła mi utrzymać równowagę. –– Lil, wejdźmy do środka –– wychrypiałam, osłabiona. Weszłyśmy do mieszkania, kierując się w stronę salonu. Domyślałam się, że wyglądam nędznie, mimo to nie spodziewałam się, że w salonie Potterów będzie również Remus Lupin i On. Syriusz Black. James widząc mnie w takim stanie, podbiegł szybko, pomagając Lily. –– W porządku, dam radę –– powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko do niego. Syriusz pokonał odległość, która nas dzieliła i stanął przede mną, wpatrując się we mnie opiekuńczym wzrokiem. Spojrzałam na niego, uświadamiając sobie, jak bardzo za nim tęsknię. Jednak nie to było teraz najważniejsze. –– Syriuszu, szukają cię… –– zaczęłam, wpadając lekko w panikę. –– Musisz się ukryć… –– syknęłam z bólu i złapałam się za obolałe ramię. –– Powinieneś zostać u Lily i Jamesa, albo… –– Dor, spokojnie –– powiedział ciepło, nie spuszczając ze mnie wzroku. –– Poradzę sobie, nie musisz się niczym przejmować –– mówił, uspokajając mnie. –– Przepraszam, nie powinnam się wtrącać… –– mruknęłam. Dlaczego miał mnie słuchać? Nie miałam prawa ingerować w jego życie. –– Nie przepraszaj –– rzekł poważnie. –– Dziękuję za troskę. Kilka minut później zasiedliśmy wszyscy w salonie, a Lily opatrzyła mi moje rany. Ciało nadal mnie bolało, ale ból powoli ustępował. Rudowłosa przygotowała nam gorące napoje, a ja odpowiedziałam w skrócie moje spotkanie z Bellatrix. –– Wyjątkowo się na ciebie uparła. –– Skrzywił się Remus, słuchając mojej historii. –– Mimo to zdajesz sobie sprawę, jakie było nieodpowiedzialne odwiedzenie tego miejsca samemu? –– Spojrzał na mnie karcąco, a ja prychnęłam. –– I kto to mówi, Remusie –– skomentowałam. Mężczyzna zmieszał się, ale nie odpowiedział. Nie zdawał sobie sprawy, że wiem o jego nocnych eskapadach na grób Leny i Angusa. Domyśliłam się tego od razu, gdy tylko zobaczyłam sasanki na pomniku naszych przyjaciół. Lupin zawsze miał słabość do tych kwiatów. –– To tam znikasz nocami –– mruknął Syriusz w stronę przyjaciela, który uśmiechnął się przepraszająco. Nagle z góry usłyszeliśmy płacz Harry’ego. Lily przeprosiła nas i pognała do synka. Zrobiło mi się niedobrze, ale tym razem na poważnie. Wstałam raptownie i popędziłam do łazienki, zamykając się. Zwymiotowałam, po czym stanęłam naprzeciwko umywalki, próbując doprowadzić się do porządku. –– Hej, wszystko w porządku? –– Usłyszałam zmartwiony głos Jamesa, stojącego obok drzwi. –– Tak… –– odpowiedziałam słabo. –– To był ciężki dzień. Dotknęłam swojego brzucha i słowo daję, że poczułam, jakby coś się w nim poruszyło. Zszokowana wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze, nie wierząc, że wcześniej nie doszłam do takich wniosków. Co jeśli…? O. Mój. Boże. Przysięgam, że ponownie coś się we mnie poruszyło. Dotknęłam swojego brzucha łagodnie, próbując wyczuć najmniejszą anomalię. Poczułam lekkie kopnięcie. Jestem w ciąży. * Dorcas strasznie dziwnie się zachowywała, choć byłem dumny z powodu dojrzałości nas obojga i rozmowy, jaką przeprowadziliśmy między sobą. Trzymałem się na dystans, choć w środku, miałem ochotę porwać ją w ramiona i pozwolić, by znalazła w nich ukojenie. Zrezygnowałem z tego pomysłu już wtedy, gdy tylko o nim pomyślałem. Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo mi jej zobaczyć, ale moje uczucia względem tej kobiety nadal były tak silne, że miałam wrażenie, iż mogą strawić mnie od środka. Gdy wyszła z łazienki, była nieobecna i widziałem, że myśli o czymś zawzięcie. Wcale się nie dziwiłem, bo dziewczyna dużo dzisiaj przeszła. Bellatrix jak zwykle władowała się w nasze życie, próbując je zniszczyć. Cieszyłem się, że brązowowłosa jest tak utalentowaną czarownicą, bo dzięki temu żyje. Mimo licznych protestów ze strony wszystkich, Meadowes postanowiła wrócić do domu. Stwierdziła, że przyda jej się odpoczynek. Lily nie pozwoliła jej wracać samej, dlatego Rogacz zaoferował swoją pomoc. Pożegnała się, nadal wyobcowana i razem z Potterem zniknęli za rogiem. Wróciłem do mieszkania przyjaciół, rozkojarzony i również zacząłem intensywnie myśleć. Skoro tak zależy Śmierciożercą na mojej śmierci, musiałem rzeczywiście zastanowić się nad krokami, jakie dalej poczynić. –– Nie wyglądasz zbyt dobrze. –– Spojrzałem z ukosa na Lunatyka, unosząc brwi do góry. –– Myślałem, że rzucanie komplementami to moja działka –– skomentowałem, a przyjaciel roześmiał się. –– Widzę, jak na nią patrzysz –– odbił pałeczkę. Westchnąłem, odwracając się do mężczyzny. –– Dobrze, że chociaż wzrok masz zdrowy –– mruknąłem, wywracając oczami. –– Tak, to wilcza cecha, zapewne jedyna pozytywna. –– Wykrzywił usta w uśmiechu, a ja pokręciłem głową. Godzinę później wrócił James. Zaproponował, byśmy wraz z Remusem zostali u niego, ale oboje odmówiliśmy i wróciliśmy do mieszkania Lunatyka. Wcześnie się położyliśmy, jednak nie mogłem spać. Przewracałem się z boku na bok, wiercąc, aż w końcu podszedłem do okna i uchyliłem je na oścież. Miałem nadzieję, że świeże powietrze dobrze mi zrobi. Zamiast tego, wpatrywałem się zszokowany w mężczyznę, stojącego nieopodal. Nie miałem przy sobie różdżki, więc moje szanse były nikłe. W pewnym momencie mężczyzna wyszedł z cienia, a ja rozpoznałem mojego młodszego brata. Skrzywiłem się, widząc go. Był ostatnią osobą, którą spodziewałem się tutaj zastać. –– Jesteś poszukiwany przez wszystkich Śmierciożerców oraz Sam-Wiesz-Kogo, a twoja arogancja i olewczość nadal plusują się na wysokim miejscu –– powiedział, a ja prychnąłem w odpowiedzi. –– Jak mnie tu znalazłeś? –– zapytałem, czując wewnętrzną irytację. –– To było banalnie proste –– wywyższył się. –– Radzę ci zmienić miejsce zamieszkania. –– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. –– Nie widzę takiej potrzeby. Umilkł. Zazgrzytałem zębami, gdy kolejna fala irytacji przeszła przez moje ciało. Miałem zamiar kazać mu się wynosić, ale czarnowłosy jakby nigdy nic wspiął się i przeszedł przez okno, stając naprzeciwko mnie. –– Jak mogłeś ją zostawić? –– warknął w moją stronę i miałem wrażenie, że jego wzrok może rzucać piorunami. –– Nie wtrącaj się w coś, o czym nie masz bladego pojęcia –– odwarknąłem, czując, jak tracę nad sobą panowanie. –– Chyba jednak trochę mam. –– Uśmiechnął się kpiąco. –– Cały czas zwodzisz ją na prawo i lewo. Uważasz, że to jest w porządku? –– Uniosłem brwi dumny, bo dostrzegłem chwilę zawahania w oczach brata. –– Kocham ją –– odparł pewnie. –– A ty potrafisz zostawić ją w spokoju? –– Poczułem ukłucie. –– Zrobiłem to, trzy miesiące temu. –– Przyszła do mnie w tamtym miesiącu –– wtrącił. Zacisnąłem dłoń w pięść, nie wiedząc do czego prowadzi ta rozmowa. –– Oszczędzę ci szczegółów… –– powiedział znacząco. Ostatkiem sił powstrzymywałem się, by go nie uderzyć. W sumie, to dlaczego nie? –– Mam wrażenie, że wraz z twoim odejściem, utraciła część siebie –– dodał, a ja zamarłem. –– Nigdy nie będziemy razem, bracie, choć bardzo żałuję, że nie spotkałem jej w innym życiu. Dorcas po raz pierwszy od długiego czasu została sama i jestem pewny, że dobrze jej to zrobi, ale w pewnym momencie będzie potrzebowała wsparcia. Będzie potrzebowała ciebie –– tłumaczył, a ja nie miałem pojęcia, dlaczego młodszy Black mówi mi to wszystko. –– Zostało mi niewiele czasu. –– Co oznacza „niewiele”? –– doprecyzowałem. –– Góra tydzień, dwa. Misja, która została mi do wykonania, będzie moją ostatnią. –– Poważny ton głosu zmusił mnie do przemyśleń i nie wiedziałem czemu, ale poczułem nutkę… współczucia. –– Po co mi o tym mówisz? –– Spojrzałem w szare oczy brata, identyczne jak moje własne. –– Chciałem się pożegnać. –– Ponownie zamarłem. Ten mężczyzna tak bardzo mnie zaskakiwał, że zastanawiałem się, skąd on się tak naprawdę urwał. Nie był podobny do nikogo z naszej rodziny, ryzykował wszystko, będąc podwójnym agentem, a teraz jak gdyby nigdy nic, przychodzi do mnie w nocy i się żegna. Blackowie to popieprzona rodzina. Pokręciłem głową, nie odpowiadając. Chwilę później złapałem się za skronie, myśląc może, że to sen, z którego zaraz się obudzę. Nie podziałało. –– Wiem, że jest między nami wiele złości, żalu i niedopowiedzeń –– zaczął. –– Mimo to na zawsze pozostaniesz moim starszym bratem. –– Wyciągnął rękę w moją stronę. Ująłem ją po chwili nie wiedząc kiedy, znajdowaliśmy się w uścisku, a ja poczułem się, jakbym ponownie miał dziesięć lat i bawił się ze swoim młodszym braciszkiem. Byliśmy bardzo blisko, do czasu. –– Powodzenia. –– Czarnowłosy pokiwał głową, po czym wyskoczył przez okno i zniknął w lesie. Wpatrywałem się w to miejsce, nadal nie rozumiejąc, co się właściwie stało. Jeśli to prawda i Regulus miał zginąć, oznacza to, że stracimy swojego szpiega w armii Voldemorta. Miałem nadzieję, że Dumbledore jest na to wszystko przygotowany, bo tak naprawdę to w nim pokładaliśmy największą nadzieję. Ponownie nie mogłem zasnąć. Postanowiłem pojeździć po okolicy na moim starym motocyklu, by zebrać trochę myśli i miałem nadzieję, że pozwoli mi to na oczyszczenie własnej głowy. Wiedziałem, że nie zasnę tej nocy, dlatego myślałem, że dobrym rozwiązaniem będą odwiedziny mojego przyjaciela, Glizdogona. Ostatnio Peter w ogóle się do nas nie odzywał, dlatego wolałem się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. W domu nie paliło się żadne światło. Pukałem parę razy, jednak nikt mi nie odpowiadał. Użyłem zaklęcia, by zostać się do środka i przeszedłem przez wszystkie pokoje, by na pewno sprawdzić, czy go tutaj nie ma. Pomieszczenia był puste i wyglądały, jakby od dawna były nieużywane. Lęk sparaliżował moje ciało. Nie zastanawiając się długo, pognałem do mojego motocykla i obrałem kurs do Doliny Godryka. Obawiałem się, że Peter może być w niebezpieczeństwie, a jeśli on to i moi przyjaciele, James, Lily i mój chrześniak, Harry. Od Autorki: Hej, hej, hej! Tak, to znowu ja. Zbliżamy się do końcówki. Co myślicie? Pozdrawiam ;* You must think I′m crazy but I get it, that it's hard. You must think I′m crazy but I get it, that it's hard. You see there's a person I′ve really hurt. You see there's a person I′ve really hurt. Hey there, little stranger. Hola pequeño extraño. You′re right, I don't even know your name. You′re right, I don't even know your name. W poniedziałek rano obudziłem się cholernie szczęśliwy. Myślami wracałem do wczorajszego dnia i pięknej brązowowłosej istoty. Mając ją w ramionach czułem przyjemne uczucie ciepła. Rozchodziło się po mnie z każdym jej dotknięciem. Centymetr po centymetrze. Ciężko było mi się z nią żegnać. Nikomu jej nie oddam. – Peter znów nie wrócił na noc – zauważyłem i spojrzałem na Rogacza, który właśnie się ubierał. – Trzeba z nim porozmawiać. Nie wierzyłem Smarkerusowi, ale kiedy sam to zobaczyłem.. Ja pierdolę, przecież to nasz przyjaciel. James miał rację. Peter Pettigrew to już nie ta sama osoba. Od tygodnia dziwnie się zachowuje, szuka wymówek by nie spędzać z nami czasu, a teraz od kilku nocy nie odwiedza własnego dormitorium. Do kurwy nędzy, odwiedza, ale tylko i wyłącznie wtedy kiedy nas nie ma. Dodatkowo James widział go ze Ślizgonami jak rozmawiają o czymś szeptem. Co się do jasnej cholery z nim dzieje?! Przez to, że mieliśmy całkowicie inne plany zajęć, ciężko było nam go spotkać, ale po trzech lekcjach w końcu nam się udało. – Tam jest. – Wskazałem brodą na osobnika właśnie minął zakręt na korytarzy i wyszedł nam naprzeciw. Chyba sam się tego nie spodziewał. – Peter. Przestraszył się i spojrzał na nas. Chciał się wycofać, ale razem z Jamesem zagrodziliśmy mu drogę. – W co Ty sobie kurwa pogrywasz? – warknąłem wściekły. Emocje wzięły nade mną górę. Nie mogę się opanować widząc jego twarz i to jak się zachowuje w stosunku do nas. To nie jest przyjaźń. – O co wam chodzi? – prychnął od niechcenia. – O gówno. Nie rób z nas idiotów, Pettigrew. – Dajcie mi spokój. – Cofnął się i chciał odejść, ale w tym samym momencie złapałem go za koszulkę i przybliżyłem się do niego. – Chryste, Syriusz PUŚĆ GO! Dorcas. Dlaczego wybrałaś tak zły moment? – Dorcas to nie Twoja sprawa - wycedziłem nie zwalniając uścisku. – Nie wtrącaj się. – W tej chwili go puść – powtórzyła i gromiła mnie wzrokiem. – Wybacz skarbie, ale nie będziesz mi mówić co mam robić – odpowiedziałem, ale mimowolnie poluzowałem uścisk przez co Peter wyrwał mi się. James patrzył na moje poczynania, ale nic nie zrobił. Wiedziałem, że to samo chodzi mu po głowie. – Egoistyczny dupek. A Ty nic nie powiesz? – warknęła do Rogacza. – Co do jasnej cholery jest z wami nie tak? To nazywacie przyjaźnią? – Spojrzała na nas z kamienną twarzą – Myślałam, że jesteście więcej warci - dodała, odwróciła się na pięcie i poszła w swoją stronę. Nie, nie, nie. Do jasnej cholery, znów się wszystko popieprzyło. Nim się obejrzeliśmy, Glizdogon pośpiesznie wziął swój plecak i uciekł przed nami. – Miała rację – mruknął James i złapał się za głowę. – Daliśmy dupy. – Westchnął i popatrzył w miejsce w którym jeszcze przed chwilą był Peter. – Trzeba to odkręcić. – Spojrzałem na niego. Kiwnął głową po czym razem udaliśmy się na Zielarstwo. Dorcas unikała nas przez cały dzień. Z tego co widziałem nie powiedziała nic swoim przyjaciółką o zaistniałej sytuacji, bo ciągle posyłały jej i nam zaciekawione spojrzenia. Cieszyłem się, że zostawiła do dla siebie. Już i tak sam Remus nieźle dawał nam w kość. – Gratuluję Panowie, następnym razem może jeszcze go powiesicie do góry nogami tak jak Snape’a i innych Ślizgonów? – warknął do nas, gdy opowiedzieliśmy mu całą sytuację. – Dobrze, że Dorcas się pojawiła – westchnął. – Proszę was, trzymajcie nerwy na wodzy. Nie na tym polega przyjaźń. Miał cholerną rację. Czasem mi się wydaje, że Lupin jest z innej epoki, bo jego mądrość przekracza jakąś szczególną granicę. Granicę do której mi i Jamesowi jest chyba dalej niż bliżej. Co nam strzeliło do głowy, żeby się tak zachować? Nie daliśmy mu szansy na wyjaśnienia. Jeden jest głupszy od drugiego. A prócz tego jest jeszcze coś. Duma. Był wieczór a my siedzieliśmy w Pokoju Wspólnym. Dziewczyny siedziały razem z nami, ale Dorcas unikała mojego spojrzenia. Była wściekła. Nie na Jamesa, który po tym incydencie szybko ją znalazł i przeprosił. Była wściekła na mnie, że JA tego nie zrobiłem. Nie przeprosiłem jej. Nigdy nie przepraszałem żadnej dziewczyny. Moje relacje z nimi dotyczyły tylko i wyłącznie aspektu fizycznego, o czym bardzo dobrze wiedziały i nie oczekiwały serduszek, kwiatków i tego całego romantyzmu, który się wokół tego roztacza. Nie wiedziałem jak się za to zabrać. Przecież jeśli chodzi o uczucia to jestem nowicjuszem. Bądź co bądź stwierdziłem, że najpierw sprawę załatwię z samym Peterem. To jemu jestem winny większe przeprosiny. Wszedł do Pokoju Wspólnego, a swoje kroki od razu skierował w moją stronę. Wstałem i byłem gotowy na konfrontację, która miała zaraz nastąpić. Ku mojemu zdziwieniu Peter podszedł do mnie i zamiast mi nawrzucać, albo chociaż przywalić to przytulił mnie po bratersku. W pierwszej chwili byłem w szoku, ale potem odwzajemniłem uścisk przyjaciela. – Przepraszam. Zachowywałem się jak kompletny kretyn – zaczął i uśmiechnął się lekko. – Nie Ty jeden. Ja też przepraszam – powiedziałem szczerze i spojrzałem na niego. – Czy ktoś może mi powiedzieć o co tutaj chodzi? – zapytała Marlena patrząc na nas. – Już o nic – mruknął Peter i dosiadł się do naszego stolika. – Usłyszeć od Syriusza Blacka przeprosiny to nie lada wyczyn, więc pozwólcie, ale będę rozkoszował się tą chwilą. – Usadowił się wygodnie, a reszta wybuchnęła śmiechem. Wszyscy prócz Dorcas. – Glizdek też chciałem Cię przeprosić.. – zaczął Potter, ale już go nie słuchałem. Zauważyłem jak brązowowłosa szepcze coś do Lily, wstaje i udaje się do swojego dormitorium. Miałem swoją szansę. Po chwili wstałem z zamiarem udania się za nią. Lily Evans patrzyła na mnie, ale nie potrafiłem rozgryźć jej spojrzenia. – Powodzenia – mruknęła w końcu i uśmiechnęła się do mnie lekko. Aprobata od samej Evans? Odwzajemniłem uśmiech i puściłem jej oko. Wspiąłem się po schodach i stanąłem przed drzwiami. Poczułem lekki ucisk w żołądku, ale nie przejąłem się tym. Zapukałem. Dorcas Czego ja się spodziewałam? Syriusz Black nie liczy się z uczuciami innych. Peter to tylko szczęśliwy wyjątek. Gdyby on nie wyciągnął pierwszy ręki to zapewne Black nadal traktowałby go jak powietrze. Pieprzony egoista. Ale i tak Cię do niego ciągnie. I tak chcesz z nim być. Mogę go zmienić? Mogę od niego wymagać tak dużo? Czy ja potrafię na tyle się poświęcić, żeby pracować nad tym wszystkim? Oboje jesteśmy popieprzeni. Trudni, dumni i samolubni. Leżałam na łóżku, a moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. – Idę! – krzyknęłam i z impetem je otworzyłam. – Dorcas. Co on tutaj robi? Stał przede mną, jedną ręką opierał się o framugę, a jego oczy świdrowały mnie na wylot. – Mogę wejść? – dodał, a ja stałam jak oniemiała. Odsunęłam się i pozwoliłam, żeby wszedł do środka. – Dorcas ja.. – zaczął i złapał się za głowę. – Spieprzyłem sprawę. Miałaś rację, jestem egoistą. – Zbliżył się do mnie i pogłaskał po policzku. – Ale tylko Ty mnie pobudzasz do tego, żeby to zmienić. Dla Ciebie chce się zmienić – szepnął a jego usta były bardzo blisko moich – Wybacz mi. Nie musiał nic więcej mówić. Wpiłam się zachłannie w jego usta a moje ręce zaczęły rozpinać mu koszulę. Pragnęłam go tak mocno, chciałam poczuć, że należy do mnie. Syriusz pośpiesznie zdjął ze mnie bluzkę i oboje padliśmy na łóżko. Chciałam zasmakować każdy minimetr jego ciała. Jęknęłam, gdy poczułam jak jego ręka dostaje się pod stanik i masuje moją pierś. Siedziałam na nim okrakiem i czułam jego wzwód, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. On mnie nakręcał. Był tak męski, tak pewny siebie. Był m ó j. Przerwał na chwilę pocałunki by odwrócić mnie tak, że teraz ja byłam pod nim. Nasze języki znów złączyły się w namiętnym tańcu, a moje ręce błądziły po jego umięśnionym torsie. Nim się obejrzałam Syriusz zdjął resztę mojej garderoby prócz koronkowych majteczek. Nie pozostałam mu dłużna i też pozbawiłam go spodni. – Jesteś taka piękna – szepnął chrapliwym głosem i zaczął całować i ssać moje sutki, które pod wpływem jego dotyku twardniały. Chryste, jak przyjemnie. Poczułam jak jego ręka wędruje do mojej kobiecości. Zaczął pieścić moją łechtaczkę, a z moich ust wydobył się jęk rozkoszy. Zataczał kółka, nie przestawiając bawić się moimi piersiami. Byłam tak cholernie podniecona. Moje jęki były jeszcze głośniejsze kiedy wsadził we mnie palec, a potem drugi i zaczął nimi szybko poruszać, a kciukiem ciągle masował łechtaczkę. Boże, jaka jestem mokra. Żaden mężczyzna nie doprowadził mnie do takiego stanu. Zdjęłam jedną rękę z pleców mojego kochanka i dotknęłam jego przyrodzenia, które pod wpływem mojego dotyku jeszcze bardziej twardniało. Był duży. Wsadziłam rękę pod jego bokserki i zaczęłam jeździć ręką w górę i w dół. Na zamianę pociągałam mocniej i lżej. Z jego ust wydobył się jęk. Był taki twardy. Syriusz spojrzał na mnie, a jego oczy błyszczały z podniecenia. – Jesteś pewna? – zapytał mnie a ja wiedziałam co ma na myśli. – Och, do dzieła ogierze. – Uśmiechnął się szelmowsko, zdjął bokserki i wyciągnął z kieszeni spodni prezerwatywę. Wszedł we mnie powoli. Dał mi moment, żebym przyzwyczaiła się do jego penisa, po czym przyśpieszył, a z mojego gardła wydobywały się jęki. Poruszał się we mnie coraz szybciej, a ja czułam, że jeszcze trochę i doprowadzi mnie do orgazmu. Jego ruchy były szybkie i pewne, a jedną ręką ciągle masował moje nabrzmiałe piersi. Był tak mocno dominujący. Wcale się nie dziwie, że dziewczyny z którymi sypiał, chodziły potem za nim cały czas i błagały o to by chociaż jeszcze ten jeden raz się z nimi spotkał. Nie rozumiałam tego. Teraz do jasnej cholery rozumiem. Moje ręce na zmianę wędrowały do jego pleców i pośladków. Czułam jak jestem na skraju rozkoszy. Krzyknęłam głośno, kiedy poddawałam się orgazmowi. Po chwili poczułam jak Syriusz też szczytuje. Oboje oddychaliśmy ciężko. Syriusz pchnął jeszcze parę razy i wyszedł ze mnie kładąc się obok. – Meadowes, jesteś niesamowita – mruknął i przytulił mnie do swojej piersi. Wtuliłam się w niego i próbowałam zapanować nad oddechem. – Vice versa, ogierze – westchnęłam i uśmiechnęłam się gdy poczułam, że głaska mnie po włosach. – Co teraz będzie? – zapytałam podnosząc się i spojrzałam mu prosto w oczy. Uśmiechnął się i przyciągnął mój podbródek do siebie. – Teraz się ubiorę i wrócę do siebie – szepnął, ale widząc moją minę od razu się zreflektował. – Och, skarbie. Żartowałem. Nie mógłbym Ci tego zrobić. Jesteś teraz moja – Pocałował mnie czule. Jesteś teraz moja. Jestem. I jestem najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Dziewczyną Syriusza Blacka. Przyznam szczerze, że pierwszy raz pisałam akcję tak erotyczną. Praktycznie chciałam, żeby ten rozdział był przesycony seksem, bo taka właśnie moim zdaniem jest relacja Syriusza i Dorcas. Przesycona chciałabym Wam przy okazji życzyć Szczęśliwego Nowego Roku i żeby wszystkie Wasze marzenia się do następnego!
Hal Straus is a professional health and medical writer who has penned five books, including the bestselling I Hate You—Don’t Leave Me (with Jerold J. Kreisman, MD), and has contributed numerous articles to Ladies’ Home Journal, Men’s Health, and Redbook.
playpausemuteunmuteJacek Podsiadło, Wychwyt Grahama, Dziewiąty wiersz przeciw państwu Update Required To play the media you will need to either update your browser to a recent version or update your Flash plugin. playpausemuteunmuteJacek Podsiadło, Wychwyt Grahama, Przychodzi baba do lekarza i mówi: nie czuję bólu Update Required To play the media you will need to either update your browser to a recent version or update your Flash plugin. playpausemuteunmuteJacek Podsiadło, Wychwyt Grahama, Sobie na 33 urodziny Update Required To play the media you will need to either update your browser to a recent version or update your Flash plugin. Wybrane utworyPliki DAISYAutor: Jacek lutego 1964Najważniejsze dzieła:Nieszczęście doskonałe (1987), Niczyje, boskie (1998), Wychwyt Grahama (1999), Kra (2005), Przez sen (2014), Włos Bregueta (2016) Poeta, prozaik, tłumacz, dziennikarz, felietonista. Publikował w wielu czasopismach literackich, a jego twórczość przetłumaczono na angielski, niemiecki, słowacki, słoweński i ukraiński. Czołowy obok Marcina Świetlickiego poeta pokolenia „bruLionu”. Głosił poglądy anarchistyczne i pacyfistyczne. W latach 1993-2008 prowadził audycję „Studnia” w Radiu Opole, a od 2009 roku prowadzi internetowe Domowe Radio „Studnia”.
Jacek Podsiadło is the author of Być może należało mówić (4.26 avg rating, 23 ratings, 1 review, published 2014), Sprzeczna jaskrawość (3.50 avg rating, nIu2.
  • 3u63iple2p.pages.dev/29
  • 3u63iple2p.pages.dev/82
  • 3u63iple2p.pages.dev/64
  • 3u63iple2p.pages.dev/14
  • 3u63iple2p.pages.dev/66
  • 3u63iple2p.pages.dev/66
  • 3u63iple2p.pages.dev/34
  • 3u63iple2p.pages.dev/68
  • jacek podsiadło don t leave me